Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że przeczytałaś jakiś rozdział lub parę stron z książki i po prostu wiedziałaś, że właśnie po te kilka zdań po nią sięgnęłaś. Po prostu czułaś, że nie ma sensu czytać kolejnych rozdziałów.
A jednak…
Pojawiły się myśli, że:
-
trzeba być konsekwentnym i doczytać do końca,
-
jak się coś zaczyna to się kończy,
-
jak mówi się A to się mówi B,
-
przecież zapłaciłaś za całą książkę, a nie tylko za kawałeczek – to nie może się zmarnować,
-
jak te parę zdań „zrobiło mi robotę”, to pozostałe zdania też na pewno zrobi…
Ostatecznie zmusiłaś się do przeczytania książki do końca, albo do tej pory wisi to nad Tobą niczym wyrzut sumienia.
A co, jeśli po prostu miałaś przeczytać tą książkę po te parę zdań, które zrobiły Ci efekt wow – bo to właśnie było to, co jest Ci na ten moment potrzebne, właściwe, lekkie i wspierające. A cała reszta, pomimo że napisana przez tego samego autora, niekoniecznie jest dla Ciebie na teraz…
A w dodatku nie świadczy to w żaden sposób ani o Tobie, ani o autorze tej książki.
Też masz takie doświadczenia z jakąś książką, albo kursem rozwojowym?
Cóż… Nader często okazuje się, że rozwój to sztuka wybierania tego co Twoje, a odrzucania tego co Twoje po prostu nie jest teraz. I odpuszczenie sobie analizy, czy to dobrze, czy źle świadczy o Tobie, autorze książki, prowadzącym kurs albo czymkolwiek innym.
Takie to po prostu jest i już.
A dlaczego?
Być może nigdy się nie dowiesz…
I jak się Pani z tym czuje, proszę Pani?;)