Ostatnio odkrywam, że MIT istnienia INSTYNKTU MACIERZYŃSKIEGO (dalej IM) wciąż pokutuje w naszym społeczeństwie, każąc wierzyć rodzicom, że po urodzeniu dziecka mama będzie po prostu wiedziała, dlaczego jej dziecko płacze, jak sprawdzić, jak poradzić sobie z kolkami, czy innymi wyzwaniami wychowawczymi.
Młoda mama odczuwa poczucie winy, że jest z nią coś nie tak, ponieważ magiczne odpowiedzi nie pojawią się, a przychodzą po prostu z doświadczeniem. A jeśli chce mieć odpowiedzi wcześniej i jeśli pragnie zminimalizować swoje trudności, potrzebuje poszukać wsparcia u specjalistów.
Zrobi to jeśli dowie się, że IM nie istnieje i uświadomi sobie, że poproszenie o pomoc jest wyrazem jej dojrzałości, a nie porażką.
A jeśli dalej wierzy w IM, to poprosi o pomoc dopiero wówczas, gdy jest już bardzo źle.
Więc niech to wybrzmi jeszcze raz:
MACIERZYŃSKI U LUDZI NIE ISTNIEJE.
Jedynie u zwierząt to instynkt sprawia, że wiedzą jak zająć się swoim potomstwem. Większość rodzicielskich zachowań ludzi jest uwarunkowana kulturowo i społecznie.
Człowiek jest natomiast jedynym gatunkiem zdolnym do wyższych, dzięki którym nie poddajemy się w poszukiwaniu coraz lepszych sposobów na wspieranie naszych dzieci. Jesteśmy do tego zdolni -wszyscy, zarówno kobiety, jak i mężczyźni.
Oprócz niskiej samooceny mamy, wiara w IM powoduje, że ojcowie odsuwają się od wychowania dziecka i coraz chętniej korzystają z fałszywej mantry: „To Ty jesteś matką, zajmij się tym.”
Co najgorsze, jeśli w końcu mama uwierzy, że wręcz lepiej niż samo dziecko, wie co ono czuje i potrzebuje, to dziecko szybko traci zaufanie do siebie i staje się coraz bardziej zewnątrzsterowne.
„ Na pewno jest Ci zimno”, „ Choć zjemy, na pewno jesteś głodny„ , „Usiądź, potrzebujesz odpocząć.”
Jeśli doświadczałaś tego jako dziecko – jak to wpłynęło na Ciebie w Twoim dorosłym życiu ?